Przyjaźń? Że co?

Pamiętacie jak łatwo nawiązywało się przyjaźnie w okresie dziecięcym? Dzieci w istocie są szczere i dobre. Dlatego te relacje są takie naturalne, nie podszyte żadnym ukrytym motywem, zyskaniem czegokolwiek. Ot tyle – świetnie mi z Tobą, zaprzyjaźnimy się?


Skąd w ogóle dzieci wiedzą z kim się zaprzyjaźnić, a z kim nie? To tez jest naturalne! Jeśli czyjeś towarzystwo nas uskrzydla, możemy na kimś polegać i działa to w dwie strony… wydaje się to być umiejętność zupełnie naturalna i pozwalająca przetrwać. Zazdroszczę mojej starszej córce, która bez cienia zawahania podchodzi do obcych dzieci i zupełnie bez stresu wchodzi z nimi w interakcje. Za chwilę razem biegają i rozrabiają. Ja oczywiście mam już w głowie pięć czarnych scenariuszy – przecież ktoś może powiedzieć jej coś niemiłego, wyśmiać, oszukać, wystawić, a już najgorzej – zepsuć zamek z piasku. Ale biorę pięć głębokich wdechów i myślę sobie – stara wyluzuj, masz fobię społeczną! 😛 A tak szczerze, to staram się nie robić jej projekcji swoich własnych lęków, chociaż wiem, że zapewne nie uchronię jej przed wszystkim.

Generalnie jak wiadomo, człowiek jest istotą społeczną i o ile nie jest w żaden sposób psychospołecznie rozregulowany lub dotknięty jakimś zaburzeniem, to relacje z drugim człowiekiem są niezbędne do regulacji procesów nerwowych, zdrowotnych i hormonalnych. Nawet nie zdajemy sobie sprawy jak wiele robią dla nas endorfiny, serotonina i dopamina które w rożnym natężeniu są wytwarzane pod wpływem pozytywnych kontaktów z dobrymi dla nas ludźmi.

Ale co ze znajomościami i przyjaźniami po okresie szkoły, czy już nawet studiów? Tu, już jak na pewno wiecie, sprawa wcale nie jest taka łatwa. Dlaczego? Bo z wiekiem zatracamy dziecięcą naturalność, spontaniczność i szczerość. Chociaż wydaje się nam, że coś tam pozostało…nope. Instynktów nie oszukasz, one niestety grają na nasza niekorzyść i zamiast wpaść w nową relację niczym przysłowiowa kuna w agrest, to zwiewamy gdzie pieprz rośnie. Nabywamy coraz to więcej lęków, jesteśmy doświadczani przez życie wieloma stratami i rozczarowaniami. Wszystko to przekłada się na naszą nieufność wobec intencji innych osób w stosunku do nas. A nawet jeśli intencje są dobre, to przecież zawsze coś może pójść nie tak. Ale najważniejsze…jesteśmy zwykle tak zajęci systemem dom/praca/obowiązki, że na pielęgnowanie bliskich relacji najzwyczajniej nie mamy czasu. A przyjaźń wymaga cierpliwości, wytrwałości i czasu.
Czy to jest łatwe? Długotrwałe? Solidne?
I tu wracamy do punktu wyjścia – wszystko zależy od tego jak dużo samych siebie włożymy w relację z drugą osobą.

Poza tym jak wiadomo najwięcej o drugim człowieku możemy się dowiedzieć gdy przechodzi jakieś trudności. Ale tez o sobie wtedy dowiadujemy się najwięcej. Jak reagujemy gdy bliska osoba ma swoje smutki i kryzysy? Jak się z tym czujemy? Uciekam? Zostaję?

Parafrazując – ciężko nawiązać szczere i długotrwałe przyjaźnie gdy się jest po 30-stce 🙂 ale! Przy odrobinie wysiłku nie jest to niemożliwe. Chociaż nie wierzcie tym, którzy twierdzą, że to łatwe i przyjemne. Z wiekiem mamy coraz więcej skrzywień, zboczeń i uprzedzeń więc jest całkiem spora szansa…że druga strona też je ma. Nikt nie mówił, że będzie łatwo 🙂

Swoją drogą zawsze przypomina mi się jedna z fajniejszych kwestii z najlepszego serialu wszechczasów:

-Welcome to the real world! It sucks. You’re gonna love it!


Inna sprawa – w obecnym świecie galopującej digitalizacji nasze relacje w dużej mierze przenoszą się do świata wirtualnego. A tu już tak przyzwyczailiśmy się do używania emotek, gifow, memów, że nasza umiejętność rzeczowej, szczerej i prawdziwej komunikacji z żywym człowiekiem twarzą w twarz staje się coraz trudniejsza. Kojarzycie pewnie tekst o kropce nienawiści, kiedy to zamiast uśmiechu na końcu wiadomości ktoś postawi KROPKĘ. Jeżu i borze szumiący – pewnie już mnie nie lubi?! Kuriozum, ale jakie prawdziwe. W sieci możemy wszystko przemyśleć, zastanowić się zanim odpowiemy. Jesteśmy pozbawieni tej naturalnej spontaniczności, intuicyjnych reakcji które budują niepowtarzalne wspomnienia i więzi. Trochę jak pismo obrazkowe i komunikacja w jaskiniach. Ale żeby nie było – sama jestem fanką memów, emotek i gifów. Niech pierwszy rzuci papużką ten, kto nigdy nie wysłał nikomu „Smacznej kawusi” z prezesem. No hellou?!

Trochę ubolewam nad tym spłyceniem i postępującym usztywnieniem relacji w cudnym świecie, który daje nam coraz więcej możliwości, jednocześnie obdzierając nas z umiejętności najbardziej podstawowych i potrzebnych do życia jak tlen ❤ Ale to już chyba domena przekroczenia 30stki. Wiecie, nostalgia i te tematy. Wystarczy, że dostanę kataru i już się zastanawiam nad sensem życia, czego też owocem jest dzisiejszy wpis. Nie od dziś wiadomo, że Katarek i Karetka z jakiegoś powodu składają się z tych samych liter…if you know what I mean…

To teraz hop – do realnego świata. Zaprzyjaźnijcie się z kimś! A co Wam szkodzi? 😉

Jeżeli macie wątpliwości to proszę na YT: Justice – We are your Friends

Photo by Pixabay on Pexels.com



3 myśli w temacie “Przyjaźń? Że co?

  1. Może tak było kiedyś, bo ja teraz obserwuję zjawisko, że nie ma dzieci wiszących na trzepakach i grających w piłkę. Mam za balkonem duże podwórko i nie ma tam dzieci.

    Polubienie

    1. coś w tym jest. Ja mam doświadczenia jeszcze z dziećmi, które są w takim wieku, że na plac trzeba z nimi chodzić, więc te spontaniczne reakcje widuję na żywo. A opustoszałe podwórka i trzepaki to przykry fakt naszych czasów. Kiedyś byłoby to nie do pomyślenia…

      Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: