Pa, Mamo

Kiedy publikowałam ostatni wpis (całkiem dawno, bo w kwietniu…), przez myśl nie przeszłoby mi, że moje życie zmieni się tak diametralnie w ciągu kilku następujących tygodni. Aczkolwiek już wtedy wiedzieliśmy, że mama jest chora. Jak to mówią – rak nie wybiera.

O chorobie dowiedzieliśmy się w lutym. Szybka diagnoza – nowotwór piersi. To nie będzie wpis o szczegółach choroby, jej przebiegu i leczeniu. To jest subiektywny opis moich odczuć, jako kobiety i córki, ale także mamy małych dziewczynek.

Jak już wspomniałam – diagnoza pojawiła się w lutym. Wtedy też w pełnej krasie ujrzeliśmy jak działa system leczenia pacjentów onkologicznych w naszym kraju. Ale to jest temat na oddzielny wpis. Pozwolę sobie tylko nisko ukłonić się każdemu, kto kiedykolwiek musiał przez to przechodzić. Po pierwsze ze względu na chorobę, po drugie z uwagi na to jak system kuleje, i jak wiele osób nie otrzymuje odpowiedniego leczenia. Na czas.

Czas, jak wiemy, jest kluczowy. Dla mojej mamy również taki był. Choroba rozprzestrzeniła się błyskawicznie i zabrała mamę po 4 miesiącach od diagnozy. Po prostu już nic nie dało się zrobić. Pierwsze dni czerwca pamiętam doskonale. Dzień po dniu, chwila po chwili, ostatnia rozmowa. Spodziewałam się telefonu ze szpitala, ale do ostatnich sekund to było częściowo nierealne. Nikt o zdrowych zmysłach nie jest gotowy na takie wiadomości, na taką stratę.

Nie będę próbować nawet opisać jak wielki smutek i żal przynosi śmierć bliskiej osoby. To jest nie do opisania. Ludzki język i ubogość formy nie pozwala na przekazanie choćby namiastki bólu.

Jestem córką, ale też kobietą i matką. Zawsze drżałam słysząc o tym jakie żniwo zbiera nowotwór piersi. Jakkolwiek nigdy w najgorszych koszmarach nie sądziłam, że dotknie to najbliższą mi osobę. I doprowadzi do jej śmierci. Niewiele jest w życiu takich momentów, w których literalnie świat rozsypuje się w drobny mak. To był dla mnie taki moment.

Jako córka straciłam Mamę.

Jako kobieta uświadomiłam sobie, że to mogę być też ja.

Jako matka…sami wiecie. Zrobię wszystko, żeby dbać o zdrowie swoich dzieci, ale nie na wszystko mogę mieć wpływ.

Dziś jest pierwszy dzień jesieni. Moja ulubiona pora roku. Pierwszy raz bez Mamy. Wiem, że zasadniczo pierwszy rok żałoby jest najgorszy, bo każdy dzień przeżywamy niejako po raz pierwszy. Bez tej osoby. Pierwsze wakacje, pierwsze święta itd. Za każdym razem czuję bolesny uścisk w żołądku, że to nie jest zły sen.

Wiem, że nie można w żaden sposób odżałować takiej straty. Wiem, że choćby świat zaczął kręcić się w drugą stronę, to nie znajdę nigdy przeciwwagi, do tego co się wydarzyło.

Jedyne co przyszło mi do głowy, że być może ktokolwiek to przeczyta, spróbuje uzmysłowić sobie jak cenne jest zdrowie. Jak musimy o nie dbać. O bliskich.

To co najlepszego możecie dla siebie zrobić to pójść na badania.

Marzę, aby chociaż jedna osoba umówiła się na profilaktyczne badanie piersi w rezultacie tego co przydarzyło się mojej mamie, i co mogłam tutaj opisać.

Wiem, że drastyczne wpisy, pełne patosu, żalu płynącego ze straty nie przyniosą raczej niczego dobrego. Ale może chociaż to? Może namówisz swoją mamę, siostrę, babcię, córkę, ciotkę, sąsiadkę czy przyjaciółkę by poszła się zbadać?

Albo tatę, brata, męża lub kumpla? Panowie, Was też to dotyczy!

Znaczna część nowotworów piersi (ale też prostaty i wielu innych) we wczesnym stadium jest uleczalna.

Pamiętajcie o tym. A choroba to nie tabu, to nie stygma. Nie bójmy się o tym rozmawiać.

Ale proszę, wybierzcie się do lekarza :*

Ściskam Was najmocniej.

A.

Photo by thevibrantmachine on Pexels.com

2 myśli w temacie “Pa, Mamo

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: