Jak zawsze najgorszy czas antenowy, 22:00 w środę, nikt się nie spodziwał, wszyscy potrzebowali! Dziś będzie feministycznie, anty-szowinistycznie i bardzo stronniczo. Jeżeli masz ból tylnej części ciała na myśl o tym, że stereotypy są krzywdzące, i nie ma co walczyć z wiatrakami – to od razu proszę w tył zwrot bo nie mam tu przestrzeni na edukowanie dziadersów ☺

Sprawa ma się następująco. Z urodzenia, przymusu i finalnie zamiłowania jestem fanką fajnych samochodów. No nie wstydzę się tego. Prędzej się obejrzę za zacnym dwuśladem (nie mylić z pośladem….) niż za kierowcą owego. Rozkładam ręce – co robić? Zwykło się takie niewiasty nazywać blacharami, jakby cała finezja fajnych bryk tkwiła w karoserii… no hellou!
I tu się zaczynają schody. Bo o ile mężczyzna kupując samochód za równowartość kilku zalanych do pełna baków (nie ma co się śmiać niedługo droższe będzie tankowanie niż zakup :P) jest traktowany z szacunkiem i uznaniem – no ba, przecież zapracował, pewnie się zna i ni mniej ni więcej – ta cudna maszyna jest niczym więcej jak dopełnieniem jego klasycznej zajebistości i ugruntowaniem pozycji społecznej… tak w przypadku pań… ulala. No tutaj już sprawy mają się nieco inaczej.
Załóżmy już, że w towarzystwie przyznasz się, że lubisz auta – nie zdążysz policzyć do 3, i na bank znajdzie się ktoś, kto powie, że zazwyczaj kobiety kupują auta stosując wyłącznie kryterium tego czy jest ładne. No bo przecież silnik, parametry, bezpieczeństwo – to się nie liczy. Ma być ładne i koniec. Czego nie rozumiesz?
Co do tego, że ma być ładne to się zgodzę, i sama uwielbiam oglądać i testować cuda inżynierii motoryzacyjnej – ale, jest jedno „ale”. Zazwyczaj rozmowa kobiety z mężczyzną na temat wyboru auta kończy się gdzieś pomiędzy „ile $$”, a „haha, bo dla Was to się liczy że ma być ładne, a nie niezawodne”. No pewnie, a Ty za to jeździsz swoją M5, bo kolejka po Multiplę była za długa…
Ludzie! Dlaczego nie można raz na zawsze przyjąć i zgodzić się co do jednej kwestii – samochód to jest dobro poniekąd luksusowe, bo jak wiadomo – da się bez niego żyć, i nawet czasem wypada zobaczyć, jak to jest w autobusie czy w metrze. Kto wie – może poznacie tam kogoś interesującego, a jeżeli nie to przynajmniej będzie szansa na zaktualizowanie bazy wirusów i wyczerpanie potrzeby przebywania w przestrzeni publicznej na kolejnych parę lat. Do brzegu – auto ma służyć Tobie, i jeżeli przy tym może Ci się podobać i zachwycać – why not?! Co w tym złego? Jak to mówią – lepiej płakać w Mercedesie niż w PKS’ie ☺
I to nie jest tak, że się wymądrzam, bo sama mam tylko niezawodne samochody i mucha nie siada. Kto mnie zna ten wie, że jeszcze do niedawna woziłam się z wysoko podniesioną głową nawet w trzyliterowym cudzie techniki tuż z za zachodniej granicy, który nie ma co się czarować, ale lata świetności ma już za sobą. Lata świetlne za sobą. 🙂 Zimny łokieć – pewnie, ba – uchylam szyby i puszczam głośniej muzykę niczym typowy Seba z Pragi. Ale nie dla lansu – to czysty pragmatyzm, gdy klocki zgrzeją się na tarczach i wydają ten śmieszny stukający dźwięk… wystarczy puścić głośniej muzykę i od razu jakoś lżej!
Ale do brzegu – skąd to przeświadczenie, że facet może kupić auto biorąc pod uwagę kryterium wyglądu, a gdy robi to kobieta to świadczy o jej ignorancji, niewiedzy i braku odpowiednich kompetencji poznawczych? No bo jak – sama wybrała? A tatuś to był z Tobą na jeździe próbnej? Pewnie mąż wybrał, co mogłaś zrobić?
Serio? W XXI wygłaszać tak małostkowe, szowinistyczne i krzywdzące osądy – nie godzi się Panowie, nie godzi się! I oczywiście nie mówię tu do wszystkich – sama mam wśród znajomych kilka osób które już nie kopią się z koniem próbując nawrócić świat przekonując, że samochód ma jeździć, a nie wyglądać. Bullshit – ma jeździć i wyglądać ☺ i każdy zdrowy i świadomy wydawanych $$ będzie to rozumiał.
No i moja wisienka na torcie – warsztaty i mechanicy. Bez urazy ale tutaj to czasami świat się zatrzymał – i to nie w zachwycie. Generalnie szanuję mechaników ogromnie – żeby zlokalizować jakieś szmery i stukanie u pacjenta, który nie powie gdzie go boli… podziwiam, z niekrytym uznaniem. Z tym, że wyobraźcie sobie taką sytuację – jadę do serwisu. Faktem jest, że termin umawiał mój małż, ale tak się zdarzyło, że do warsztatu udałam się osobiście – w końcu kto powie więcej o swojej furze niż jej kierowca – czyli ja. I takim radosnym pląsem podążam do uśmiechniętego Pana inżyniera-mechanika, opowiadam, produkuje. Ogólnie – telenowela od początku, facet widzę, że zaraz wyciągnie popcorn na te moje fantazje, ale słucha, słucha, przytakuje…OK. Podepnie komputer – sprawdzi. WOW! Pan tak mocno zaakcentował słowo „komputer”, że gdyby nie jego wiek, miejsce i czas pomyślałabym że ma wylew i potrzebuje pomocy. No nic – podpiął, oczywiście nie obyło się bez „kto to Pani tak spier…dolił?”. I znów do brzegu – myślę sobie, że zaraz przejdę przez Styks, dowiem się co jest na rzeczy, jeśli rozbiję bank, to może nawet zaordynujemy usunięcie usterki. Ale wtedy rozstępuję się ziemia, bo przeuroczy wąsaty Pan raczy mnie teksem „to Pani zadzwoni do męża, to ja mu powiem co tam jest i on zdecyduje”. Kurwa. Witki opadają, prawda? Bo ja najwidoczniej niegodna jestem, by usłyszeć co się zepsuło, a już żebym miała zdecydować…broń buk, by niewiasta w takie tematy ingerowała! Toż kieszonkowe pewnie dostaję i muszę decyzję o naprawie samochodu skonsultować z opiekunem prawnym, czyt. małżonkiem, nie-mężem czy innym konkubentem.
I doskonale wiem, że nie jestem jedyna z tak odklejonymi przygodami związanymi z tematyką „baba w aucie” (wybaczcie mi to określenie, ale nic innego tak dobitnie nie obrazuje z jakim kuriozum mamy do czynienia). Z niejedną koleżanką płakałyśmy na mechaników bardziej, niż na mężów. To są dopiero dranie. Ci mechanicy! I jeszcze mówią, że filtry regularnie trzeba wymieniać. Skandal, naciagacze! ☺
I tym uroczym akcentem życzę wszystkim luźnej gumki w dolnej części garderoby i dystansu, wszak tylko ten nas uratuje! I wspaniałych aut, które nie są niczym więcej jak środkiem transportu ♥ Peace and love! Nieważny jest cel, a droga.
I niech zaśmieje się każdy, kto jechał na wakacje Fiatem 126P zapakowanym 4-osobami i bagażem.
Na 2-tygodniowe wakacje.
Da się!?
Photo by Nadezhda Diskant on Pexels.com